niedziela, 24 września 2017

Rozdział 9.

Witajcie w rozdziale dziewiątym!

*~~~~~~~*~~~~~~~*

Jeśli gwałt i trucizna, ognie i sztylety
Dotąd swym żartobliwym haftem nie wyszyły
Kanwy naszych przeznaczeń banalnej, niemiłej,
To dlatego, że brak nam odwagi – niestety! - "Kwiaty zła" Charles Baudelaire

*

Dzień przed balem pani Pomfrey zgodziła się by oboje opuścili skrzydło szpitalne. Mimo iż zastała ich śpiących obok siebie dwie noce z rzędu nie skomentowała tego w żaden sposób, kazała jedynie się oszczędzać i zakazała ponownych kąpieli w jeziorze.

- Już myślałem że ominie nas impreza. - powiedział Draco do Hermiony gdy wracali korytarzem do swojego dormitorium.
Szatynka słysząc to splotła nerwowo dłonie i spojrzała przed siebie.
- Czy nadal aktualne jest nasze wspólne wyjście? - zapytała niepewnie.
- To znaczy? -
- W liście twoja mama wspominała byś zaprosił Astorię.. myślałam że..-
- Czasami za dużo myślisz. - odparł spokojnie. - Poprosiłem ciebie i jeśli z twojej strony nic się nie zmieniło, to jutro o osiemnastej będę czekał na ciebie przy kominku. - powiedział i uchylił dla niej ramy obrazu. Jednak w salonie już ktoś na nich czekał. Gdy tylko przekroczyli próg, Blaise wstał z fotela i zwrócił się w ich stronę.
- Cześć. - powiedział i lekko uniósł rękę.
- Cześć Blaise, ty nie na zajęciach? - odpowiedziała mu Hermiona z uśmiechem. - Czekałeś tu na nas? -
- Tak... - odparł spięty. - Chciałem z tobą pogadać Draco. - zwrócił się w kierunku blondyna.
- Idę wziąć prysznic. - rzuciła natychmiast Gryfonka i po chwili zniknęła za drzwiami łazienki.
W salonie zapanowała cisza. Draco usiadł na kanapie i za pomocą różdżki wyczarował dzbanek herbaty i dwa kubki.
- Napijesz się? - zapytał Blaisea który w międzyczasie usiadł w fotelu obok.
- Tak, dzięki. - odparł lecz nie wziął kubka do ręki. - Wiesz... - zaczął nieśmiało. - Gdy Terence przybiegł powiedzieć mi co się stało byłem razem z Pansy u mnie, rozmawialiśmy. Myła mi głowę za to że nie potrafię zmusić się do rozmowy z tobą, ale ja nie wiedziałem co miałbym w ogóle powiedzieć... Ale gdy przybiegliśmy pod skrzydło szpitalne i zobaczyłem ciebie i Hermionę nieprzytomnych.. Wtedy od razu wiedziałem. Wiem że jestem lekkoduchem i tak naprawdę to gówno wiem o życiu, wiem też że nasze sytuacje znacznie się różnią, dlatego wybacz mi stary.. Już nigdy nie każę ci robić co ja uważam za słuszne. Nie wiem jaką podejmiesz decyzję, ale wiedz że zawsze będziesz miał we mnie przyjaciela, bez względu na to co postanowisz. - powiedział po czym spojrzał w twarz arystokraty. Draco z początku poważny, zaczynał powoli się uśmiechać.
- Nie pomyślałbym że widok mojego podtopionego ciała tak cię wzruszy. Doceniam to. Ale zapomnijmy już o tym. Ja też nie wiedziałem jak z tobą rozmawiać.. - odparł. - Ale wiesz co Blaise? Miałeś rację. Zawsze wszystko robiłem dla wygody. Ciągle byłem przez kogoś sterowany, bo każdy wiedział że dam sobą rządzić. Ale teraz... Teraz spróbuję zrobić coś po swojemu. Możliwe że mi się nie uda, jest to wielce prawdopodobne, ale przynajmniej będę mógł spojrzeć w lustro i nie zwymiotować na swój widok. -
- To znaczy? - zapytał lekko zdezorientowany Blaise.
- To znaczy, że idę na bal z Hermioną a nie z Astorią, jak chciała moja matka. -
- Z Hermioną? - wyprostował się automatycznie Zabini. - I od kiedy mówicie sobie po imieniu? - zauważył.
- Od momentu w którym oboje znaleźliśmy się na dnie. Dosłownie. -
Blaise upił łyk herbaty i odstawił kubek na stolik pogrążając się w myślach. Podniósł wzrok gdy Draco ponownie się odezwał.
- Zaprosiłeś Daphne na bal? - zapytał blondyn.
- Nie. Poprosiłem Pansy. -
- I co ona na to?-
- Zgodziła się. -
- Świetnie. - odparł szczerze Malfoy. - Już myślałem że będziesz leżał sam w dormitorium i zalewał smutki Ognistą. -
- Chciałbyś! Chyba zapomniałeś że jestem odpowiedzialny za muzykę i procenty na imprezie. - dodał z uśmiechem mulat.
- Taaaak... - zamyślił się blondyn. - Wiesz co Blaise, jest coś w czym mógłbyś mi pomóc, ale mamy czas tylko do jutrzejszego wieczora. -
- O co chodzi? -
- Wytłumaczę ci wszystko w drodze do sowiarni, chodźmy. - powiedział Draco po czym wstał i po chwili razem z przyjacielem opuścił dormitorium.

*

Ubrana w miękki szlafrok niepewnie wyszła z łazienki, lecz gdy zauważyła że salon jest pusty odprężyła się i uśmiechnęła do siebie. Miała nadzieję że Ślizgoni pogodzili się i znów między wszystkimi  zapanuje dawna atmosfera. Weszła do swojego pokoju, zamknęła za sobą drzwi po czym wyciągnęła z szafy czysty mundurek i ledwo skończyła się ubierać gdy usłyszała pukanie.
- Proszę! - zawołała.
W progu stanęła Ginny z wielkim pakunkiem w rękach. Na widok Hermiony dziewczyna odłożyła paczkę na ziemię, podbiegła do koleżanki i mocno ją przytuliła.
- Tak się cieszę że nic ci nie jest! - powiedziała przejęta i odsunęła się od szatynki.
- Ja też się cieszę Ginny. Dziękuję za kwiaty. -
- Jakie kwiaty? - zdziwiła się ruda.
- W czwartkowy ranek znalazłam na swoim łóżku bukiet kwiatów, myślałam że to od ciebie i chłopaków. -
- Przykro mi Miona ale to nie od nas. Chcieliśmy cię odwiedzić, ale pani Pomfrey kategorycznie zakazała nam do was wchodzić.  -
- Ciekawe.. - zamyśliła się Hermiona.
- Może jakaś fanka Malfoya prześliznęła się w nocy. Lecz wtedy nie kładłaby kwiatów na twoim łóżku. - zażartowała Ginny, lecz Hermiona wyglądała na zawstydzoną.
- Prawdę mówiąc to na naszym. - zarumieniła się lekko.
- Jak to na "waszym"? -
- Draco przybliżył oba łóżka by było nam cieplej. Spaliśmy obok siebie żeby nie marznąć, tylko nic sobie nie wyobrażaj! - jęknęła.
- Draco... przybliżył łóżka... Draco? - dukała Ginny. - Odkąd jesteście na "ty"? -
Hermiona westchnęła i usiadła na łóżku. Po ciszy która trwała przez chwilę znów zaczęła mówić.
- Zanim obudziłam się w skrzydle szpitalnym myślałam że nie żyję. Nic nie widziałam, nic nie słyszałam... Byłam w pustce, jakbym przeniosła się w próżnię. Ale gdy wracała mi świadomość i w końcu otworzyłam oczy dostrzegłam że leży obok mnie i miałam ochotę popłakać się z radości. Przeprosił mnie, a ja na niego naskoczyłam... On.. On zrobił to celowo Ginny. Nie poleciał trenować Quiddicha, chciał ze sobą skończyć. - przerwała na chwilę Hermiona. Weasleyówna usiadła obok niej i nie odezwała się choćby słowem. - Zaczęliśmy rozmawiać, Draco otworzył się przede mną i dzięki temu w końcu zrozumiałam co czuje. Tak mało go znałam... On nie chce wychodzić za Astorię, ale jednocześnie chce dbać o matkę... Czuł się uwięziony i nie widział już innego wyjścia. Powiedziałam mu że bardzo go lubię, że może nawet trochę za bardzo i wypowiedziałam jego imię, a on... - przerwała.
- A on? - zapytała Ginny.
- A on odpowiedział że też bardzo mnie lubi i zwrócił się do mnie po imieniu. - odpowiedziała.
Ginny uśmiechnęła się łagodnie i przejechała dłonią po długich włosach Hermiony.
- Skoro już wiesz co było i co nadal jest powodem jego cierpienia, to co dalej planujesz? -
Hermiona wzruszyła ramionami.
- I tak nic nie mogę dla niego zrobić. Jego matka pewnie postawi na swoim a Astoria w końcu zostanie panią Malfoy. - odpowiedziała smutno.
- Powiedz mi, Miona... W którym momencie przestałaś walczyć? - zmarszczyła brwi Ginny.
- Słucham? -
Weasleyówna wstała, podeszła do pakunku i podniosła go z podłogi. Po kilku krokach postawiła paczkę na łóżku i zaczęła ją powoli otwierać.
- Nie jesteś dziewczyną która się poddaje, nawet jeśli na końcu poniesiesz klęskę, wiesz że robiłaś co mogłaś. Za to cię szanuję. - powiedziała z powagą i rozwiązała kokardę. - Nikt nie mówi że będzie łatwo, jego rodzina należy do czarodziejskiej elity rodów czystej krwi, chociaż oficjalnie nic takiego nie ma. - dodała i zdjęła wieko z pudełka. - I chociaż czeka was jeszcze wiele przeszkód, to wierzę, że jutrzejszy wieczór będzie niesamowity. - stwierdziła i wzięła w ręce jedną z najpiękniejszych sukni jakie Hermiona widziała w życiu. - Jestem pewna że w tej kreacji zapadniesz mu w pamięć już na zawsze. - uśmiechnęła się szeroko widząc wielkie oczy szatynki i nie zwlekając kazała jej wstać i zacząć się rozbierać by przymierzyć jedną z sukni od Fleur.

*

Gdy Daphne i Milicenta opuściły dormitorium w końcu mogła usiąść i spokojnie się nad wszystkim zastanowić. Była już prawie gotowa, Blaise powiedział że będzie czekał przy wejściu do Wielkiej Sali, więc zostało jej tylko założyć buty i iść. Jednak ona siedziała uparcie na miękkiej pościeli i czuła że z każdą chwilą denerwuje się coraz bardziej. Gdy tydzień temu Blaise poprosił ją by poszła z nim na bal, poczuła się szczęśliwa, a już od dawna nie było jej to dane.
Jednak teraz znów pojawiło się w niej zwątpienie. Bała się że zbyt wielkie ma nadzieje i za dużo od niego oczekuje. Gdy tamtego dnia przeczytała treść listu matki Dracona, zrozumiała w końcu swoje uczucia. Nigdy dokładnie się nad nimi nie zastanawiała i nie poświęcała im swojej uwagi, jednak tamtego wieczoru pojęła że Blaise już dawno przestał być dla niej tylko przyjacielem. Znał ją lepiej niż ona sama, zawsze mogła na niego liczyć, nigdy się od niej nie odwrócił,  lecz mimo to nie pozwalała sobie na poczucie do chłopaka czegoś więcej. Zawsze wszyscy mieli ją za wyniosłą, oziębłą dziewczynę ze Slytherinu, którą ona sama niejednokrotnie się czuła. Lecz teraz, patrząc na Daphne i wyobrażając ją  sobie u boku Blaisea, miała ochotę krzyczeć, wyć i płakać, jak jeszcze nigdy wcześniej. Westchnęła cicho i powoli wstała. Przejrzała się w wielkim, podłużnym lustrze i stwierdziła że nie jest źle. Długa, rozkloszowana suknia bez ramion ciągnęła się za nią niczym czerwony welon. Kochała czerwień. Mimo iż należała do domu Salazara, to po cichu zazdrościła Gryfonom ich barw. Czarne włosy upięła wysoko i przyozdobiła kok diamentową spinką. Usta były tego samego koloru co suknia, więc całość wyglądała niezwykle kusząco. Wzięła głęboki wdech i po chwili wyszła by odnaleźć towarzysza dzisiejszego wieczoru.

*

Osiemnasta zbliżała się wielkimi krokami. Hermiona siedziała na łóżku i czuła że z każdą chwilą robi się coraz bardziej zdenerwowana. Ginny obiecała zrobić jej makijaż, jednak jak na razie się nie pokazała. Gryfonka w międzyczasie wzięła prysznic, ubrała najlepszą bieliznę, wymodelowała włosy w lekkie fale i gdy skończyła zakładać suknię i buty, do pokoju weszła Ginny po wcześniejszym zapukaniu do drzwi.
- Ginny.. wyglądasz olśniewająco! - zachwyciła się Hermiona.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się ruda.
Weasleyówna ubrana była w długą suknię bez ramion, w kolorze pudrowego różu. Długie i zazwyczaj proste włosy lekko podkręciła i upięła. Z gracją podeszła do Hermiony i kazała jej usiąść na wysokim stołku.
- Denerwujesz się? - zapytała gdy zaczęła nakładać podkład na twarz szatynki.
- Tak. - mruknęła kasztanowłosa. - Ale coraz mniej. To tylko bal... - dodała.
- Tylko bal mówisz? - uśmiechnęła się Ginny. - Spraw by to był "aż" bal. -
- Nie rozumiem. -
Rudowłosa przerwała malowanie oczu Hermiony i nachyliła się nad nią.
- Niech ten wieczór będzie niezapomniany. Dla ciebie i dla niego. - powiedziała i wróciła do makijażu. - On już na ciebie czeka. - dodała po chwili. - Stoi razem z Harrym przy kominku. Wygląda świetnie. -
- Jak dokładnie? - zdenerwowała się Hermiona i zacisnęła palce.
- Za chwilę sama się przekonasz. - droczyła się z nią Ginny. - Gotowe. - powiedziała po chwili i odsunęła się od przyjaciółki. Hermiona przejrzała się w lustrze i cały strach nagle jakby się ulotnił. Pomyślała, że za drzwiami czeka na nią on, a skoro on tam jest to nie ma czego się bać. Wyprostowała się, odrzuciła do tyłu długie, brązowe włosy i razem z Ginny wyszła z pokoju pewnym krokiem.

~

Stał wraz z Potterem przy kominku i modlił się w myślach by dzisiejszego wieczoru wszystko się udało. Nie czuł wyrzutów sumienia z racji iż nie posłuchał rady matki. Zdenerwowanie za to czuł z całkiem innego powodu. Z jej powodu. Wybraniec nie odzywał się ani jednym słowem, z początku tylko się przywitał i wyraził ubolewanie nad skonfiskowaniem jego miotły przez panią dyrektor, ale teraz milczał jak zaklęty. Dla Dracona było to nawet dobre, jednak po kilkunastu minutach stało się uciążliwe.
- Niezły garnitur. - wypalił nagle blondyn. Od razu po wypowiedzeniu tych słów poczuł się głupio, jednak musiał w duchu przyznać że szary garnitur Pottera pasował idealnie do jego czarnych włosów i zielonych oczu.
Harry spojrzał na niego zaskoczony, lecz po chwili uśmiechnął się nieznacznie.
- Dzięki, twój też jest świetny. - odparł. - Jak zwykle nieśmiertelna czerń. - dodał z rozbawieniem.
Draco już chciał coś odpowiedzieć, jednak w tym samym momencie drzwi do pokoju Gryfonki się otworzyły i w przejściu stanęła najpiękniejsza dziewczyna jaką w życiu widział. Była ubrana w długą, rozkloszowaną, białą suknię, której gorset w kształcie serca iskrzył się tysiącami małych diamentów. Jej brązowe włosy falowały lekko i zwiewnie opadały aż do pleców. Wyglądała niczym panna młoda w dniu ślubu. Ciemny, lecz nieprzesadzony makijaż wydobywał głębię jej spojrzenia i hipnotyzował. Nie był w stanie wykrztusić choćby słowa, patrzył na jej piękną, uśmiechniętą twarz i dziękował za ten moment wszystkim bóstwom. Widział jak podchodzi i zatrzymuje się zaraz obok niego, oprzytomniał dopiero gdy usłyszał jej głos.
- Witaj Draco. - powiedziała wciąż uśmiechając się lekko.
- Witaj. - odpowiedział i kilkakrotnie zamrugał. - Wyglądasz przepięknie.. - dodał po chwili.
- Dziękuję. - odparła.
Na chwilę zapanowała cisza, jednak Ginny po tym jak poprawiła Harryemu krawat niczym dowódca wzięła swojego chłopaka za rękę i wspólnie podeszli pod ramy obrazu.
- Idziemy? - rzuciła w stronę Dracona i Hermiony którzy wciąż się sobie przyglądali.
- Tak. - odparła jej Gryfonka pełnym podekscytowania głosem. Ujęła Ślizgona pod ramię i z bijącym sercem opuściła salon swojego dormitorium.

*

Na widok Wielkiej Sali Hermionie zaparło dech w piersiach. Poczuła się jakby trafiła do sali balowej Królowej Śniegu. Wszędzie wisiały girlandy białych kwiatów, lodowych sopli i iskrzących się srebrnych balonów. W tle słychać już było orkiestrę profesora Flitwicka. Blaise miał go zastąpić dopiero po pierwszym tańcu prefektów. Hermiona czuła na sobie wzrok zgromadzonych na sali osób. Wiedziała że w tej sukni z pewnością się wyróżnia, dodatkowo stała pod ramię z Draco Malfoyem co razem tworzyło nietypowy widok. Spojrzała na swojego partnera, który stał dumny i wyprostowany. Wciąż nie mogła się na niego napatrzeć. W czarnym, eleganckim fraku i zaczesanymi do tyłu blond włosami było widać od razu, jakiego jest pochodzenia. Był niczym najprawdziwszy książę, który tego wieczoru był tylko jej. Chciała w to wierzyć więc trzymała się tej myśli. Gdy profesor McGonagall jako nowa dyrektor Hogwartu skończyła wygłaszać mowę powitalną, rozległy się pierwsze tony tak dobrze znanej jej melodii. Wszyscy prefekci wraz z partnerami wyszli na środek i zaczęli się obracać w rytm walca. Hermiona spojrzała na Rona, ubranego w czarny garnitur i tańczącą w jego objęciach Lunę. Długa, granatowa suknia dziewczyny pięknie podkreślała jej wyprostowane blond włosy sięgające aż za pas. Obok dostrzegła Parvati z nieznanym jej Krukonem i Daphne Greengrass ubraną w ciemnozieloną, koronkową suknię która tańczyła wraz z Terencem Higgsem. Z powrotem spojrzała na swojego współlokatora, który widząc jej spojrzenie uśmiechnął się szczerze.
- Dobrze tańczysz. - szepnął.
- Ty też. - odpowiedziała.
Po kilku chwilach muzyka umilkła a pary stanęły pośrodku parkietu. Wszyscy zaczęli energicznie klaskać i powoli rozchodzić się w kierunku stolików.
- Pora rozkręcić tę imprezę. -
Hermiona odwróciła się i spojrzała na stojącego za nią Blaisea, ubranego w ciemnogranatowy garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. Stojąca obok niego Pansy uśmiechnęła się lekko.
- Parząc na was zastanawiam się czy jesteśmy na balu, czy na weselu. - zażartował Zabini.
- Wyglądacie wspaniale. - dodała Pansy.
- Idźcie do stołu numer dwanaście. My zaraz też tam przyjdziemy. - powiedział mulat i po chwili wraz z Pansy zniknął w tłumie.
Draco znów wyciągnął w jej kierunku swoje ramię, więc nie czekając Gryfonka objęła go i wspólnie podeszli do stolika, przy którym siedział już Ron z Luną, Harry z Ginny oraz Neville ubrany w jasny garnitur z Hanną Abbot w złotej, iskrzącej sukni na ramiączkach.
- Hermiono wyglądasz cudownie! - zawołała Puchonka. - Niczym księżniczka. -
- Dziękuję Hanno, ty też wyglądasz wspaniale. - odparła Hermiona.
Draco odsunął dla niej krzesło i usiadł obok poprawiając frak.
Gdy pierwsze dania i napoje zostały zamówione (wystarczyło wziąć kartę menu i wypowiedzieć na głos co się chciało) do stołu dosiadł się Blaise z Pansy.
- Muzyka chyba przypadła do gustu. - powiedział i kiwnął głową w stronę parkietu zapełnionego tańczącymi uczniami. Hermiona tym razem nie zdziwiła się słysząc klubowe rytmy wyrwane wprost z mugolskich dyskotek. Mimo iż większość  uczniów nie miała z taką muzyką do czynienia, szybko wpadła im w ucho i sprawiła że co chwilę ktoś wstawał od stołu by zatańczyć.
- Zaczarowałem płyty tak by same się zmieniały co jakiś czas i bez obaw, wolne kawałki też będą. - dodał i wziął do ręki kartę menu. - Coś cienko z alkoholem... - mruknął. - Wino, szampan, cydr, żadnych mocnych wrażeń. - westchnął i wyciągnął z leżącej obok torby butelkę czystej wódki. Ron i Harry zrobili wielkie oczy.
- No co? - zapytał widząc ich miny. - To nasza ostatnia, duża impreza w tej szkole, chyba nie zamierzacie jej opijać sokiem z jabłek. - dodał i wyczarował wszystkim po kieliszku. - Nie mówię że mamy się tutaj schlać jak świnie, ale coś mocniejszego nie zaszkodzi. - powiedział z entuzjazmem i rozlał wszystkim alkohol. - Sto lat kochani, za Hogwart! - krzyknął, na co wszyscy jak jeden mąż opróżnili swoje kieliszki. Hanna wyglądała jakby połknęła żywy ogień.  Dziewczyny rzuciły się do szklanek by popić wódkę sokiem, a Harry, Ron, Blaise, Draco i Neville odkaszlnęli porządnie. Po dwóch godzinach, wielu drinkach i kilkudziesięciu piosenkach cała sala żyła już swoim własnym rytmem. Na parkiecie wciąż szalało mnóstwo osób, jednak wiele par rozpierzchło się gdzieś po sali. Nauczyciele zwracali coraz mniejszą uwagę na to kto, gdzie i z kim.
Hermiona zatańczyła już praktycznie ze wszystkimi i gdy ponownie usiadła przy stole, Draco nachylił się nad nią.
- Czy mogę prosić o kolejny taniec? - zapytał.
Gryfonka spojrzała na jego bladą i delikatnie roziskrzoną od neonów twarz. Oprócz pierwszego kieliszka i jednej lampki szampana prawie w ogóle nie pił. Przyglądał się jej podczas tańca i od czasu do czasu zajmował rozmową. Rozbrzmiała wolna melodia. Arystokrata wstał i wyciągnął przed siebie otwartą rękę. Hermiona podała mu swoją dłoń i po chwili znaleźli się na parkiecie. Serce zabiło jej mocniej gdy poczuła jak obejmuje ją w talii i przyciska mocniej do siebie. Zapach perfum i ciepło jego ciała sprawiło że poczuła się jak we śnie. Rękę którą trzymała na jego ramieniu przeniosła na jego kark. Zareagował od razu. Oplótł ją drugim ramieniem i przybliżył swoją twarz do jej własnej. Kręcili się nieśpiesznie patrząc sobie w oczy i od czasu do czasu uśmiechali. Nie potrzebowali słów, w tamtym momencie były całkowicie zbędne. Gdyby tylko chwila mogła trwać wiecznie, pomyśleli, to właśnie teraz. Ich twarze zbliżyły się do siebie jeszcze bardziej, poczuli jak wypełnia ich nieznane uczucie. Poczuli własne oddechy. Nie słyszeli jak zmienia się piosenka, nie widzieli przeszywających ich spojrzeń, jednak głosu pani dyrektor który był o kilka tonów głośniejszy nie dało się zignorować. Zapadła cisza a oni niechętnie odsunęli się od siebie.
- Moi drodzy, za dwadzieścia minut proszę wszystkich o zebranie się na parkiecie, będzie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. - ogłosiła Minerva i gdy tylko skończyła na powrót rozbrzmiała muzyka.

- Ciekawe o co chodzi. - zastanowiła się głośno Hermiona. - Wybaczysz mi na chwilę? Muszę iść do toalety. - zwróciła się w kierunku Malfoya.
Ślizgon spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.
- Czekam. - odparł. 
Gryfonka czuła jak emocje wypełniają całe jej ciało. Gdy po kilku minutach wyszła z toalety na pusty korytarz usłyszała czyiś zimny, drwiący głos.
- Cześć Granger. -
Kasztanowłosa odwróciła się i zobaczyła Daphne Greengrass stojącą pod wielkim, witrażowym oknem przez które sączyło się księżycowe światło.
- Niezła kiecka. - kontynuowała blondynka. - Jednak niech ci się nie wydaje, że w czymkolwiek ci ona pomoże. - dodała.
- Nie wiem o co ci chodzi Daphne. - Hermiona zmarszczyła brwi.
Ślizgonka zaczęła podchodzić do niej wolnym krokiem i zatrzymała się na metr przed nią.
- Nie wiem czy wiesz, ale moi rodzice, oraz rodzice Dracona i Blaisea planują połączyć nasze rody. Dzisiejszego wieczoru to Astoria powinna być na twoim miejscu. Ale zamiast być tutaj, leży w swoim pokoju i płacze. Jesteś zadowolona? - zapytała ze złością.
- Nie cieszy mnie fakt że Astoria cierpi, ale nic na to nie poradzę. - odpowiedziała szatynka.
- I tu się mylisz Granger. Jeżeli nie chcesz by Astoria cierpiała, a w przyszłości i Draco, to daj mu spokój. Przestań za nim łazić. -
- Nie łażę za nim. - warknęła Hermiona.
- Możliwe, ale z resztą... On i tak nigdy nie będzie twój. Nawet jeśli założysz najdroższą kieckę, nawet jeśli zdobędziesz najwyższą ocenę z egzaminów i dostaniesz się do Ministerstwa, to zawsze będziesz tylko dziewczyną o mugolskiej krwi która nie ma ani pieniędzy, ani pozycji, ani chyba już nawet rodziny. - wysyczała Greengrass.
Hermiona poczuła jak ogarnia ją fala nie tyle wściekłości, co rozpaczy. Wzmianka o jej zaginionych rodzicach była powszechnie znana dzięki węszeniu Rity Skeeter, więc nie zdziwiła się że Daphne o tym wie. Jednak sposób w jaki o tym powiedziała dogłębnie ją zranił.
- Wykorzystaj ten wieczór na ile możesz Granger, to jeden z waszych ostatnich. - powiedziała i odeszła szybkim krokiem w kierunku Wielkiej Sali. 
Hermiona czuła że jeśli za chwilę nie weźmie się w garść, to nie będzie w stanie wrócić na bal. Wzięła kilka głębszych wdechów, wyprostowała się i wróciła do przyjaciół. Draco widząc ją podszedł do niej i objął ją w pasie.
Nie protestowała. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego co chciała przekazać jej Daphne i wiedziała, że to mogą być ich ostatnie wspólne chwile. Czuła jak łzy napływają jej do oczu, chociaż tak bardzo starała się nad nimi zapanować.  Draco prowadził ją na parkiet gdzie zebrała się już większość uczniów i gdy wyszeptał jej do ucha
- Spójrz w górę. -
Podniosła wzrok i poczuła jak ogarnia ją ciepło. Sklepienie Wielkiej Sali stało się przeźroczyste, tak by można było widzieć całe niebo ponad zamkiem. Nagle panującą dookoła ciszę przerwał świst i po chwili czarne niebo roziskrzyło się od barw wystrzeliwujących w górę fajerwerków. Wybuchły oklaski i okrzyki zachwytu, gdy z każdą chwilą fajerwerki nabierały mocy i zmieniały kształty oraz kolory. Hermiona czuła się oszołomiona. Pani dyrektor nie przyznała jej na to funduszy, więc zastanawiała się kto zafundował szkole ten spektakl.
- Pomyślałem, że dzięki temu uczniowie jeszcze lepiej zapamiętają ten bal. - odezwał się nagle Draco.
- Więc.. to ty? - zapytała zdumiona.
Blondyn uśmiechnął się szczerze i kiwnął potwierdzająco głową. Hermiona poczuła w gardle dziwną wilgoć. Dostrzegała dobroć i wrażliwość którą miał głęboko ukrytą w sobie. Nie chciała tego tracić, nie teraz gdy właśnie dopiero zaczynała go odkrywać i poznawać jakim jest naprawdę. Poczuła w sercu ogromny ból na myśl, że jeszcze w te Święta, za kilka dni, Draco wraz z rodzicami sióstr Greengrass będzie omawiał zaręczyny z ich córką.
- Przepraszam... ja... ja.. - wydukała nerwowo i zaczęła się cofać.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie.. ja po porostu... nie mogę.. - powiedziała płaczliwym tonem, po czym pobiegła w kierunku wyjścia. Nie zauważyła jak z drugiego końca sali przygląda jej się pewna blondynka.

*

Jej kroki rozbrzmiewały w pustym korytarzu głośnym echem. Stukot obcasów niósł się po kolejnych schodach, aż w końcu stanęła przed obrazem prowadzącym do jej dormitorium, wypowiedziała hasło i gdy tylko przekroczyła próg rozpłakała się na dobre.
- Boże jaka ja jestem głupia!- jęknęła. Krzywołap spojrzał na nią i miauknął przeciągle, jednak Hermiona minęła go bez słowa wciąż płacząc donośnie i usiadła na podłodze przed kominkiem w którym palił się ogień. Wyciągnęła spod sukienki różdżkę, którą przypięła do jednej z pończoch i zaklęciem wyczarowała całe pudełko chusteczek i małe lusterko, po czym odłożyła różdżkę na stolik. Głośno wydmuchała nos i poprawiła makijaż. Nie miała zamiaru już wracać na bal, jednak wolała nie wyglądać jak panda, w razie gdyby ktoś jej szukał. Nie musiała długo czekać, po kilku minutach w salonie stanął wyraźnie poddenerwowany Draco.
- Co się stało? - zapytał.
- Nie podchodź, proszę. - powiedziała Hermiona wciąż na niego nie patrząc.
- Dlaczego? O co chodzi? - dopytywał. - To przez te fajerwerki? Wiem że to był twój pomysł ale McGonagall nie dała ci na nie funduszy. Pomyślałem że razem z Blaisem zrzucimy się na nie i zafundujemy szkole trochę miłych wrażeń. Baliśmy się czy dojdą na czas, ale George Weasley wysłał je ekspresem. Myślałem że ci się spodobają. - dodał zawiedziony.
- To co zrobiłeś, było naprawdę wspaniałe. - powiedziała cicho. - Dziękuję ci za te fajerwerki, były cudowne. - odparła.
- Więc dlaczego wybiegłaś i dlaczego płaczesz? -
Hermiona pokręciła głową i wstała z podłogi poprawiając suknię. Draco zbliżył się do niej ostrożnie i stanął obok niej.
- Czy zrobiłem coś co cię uraziło? - zapytał patrząc w ogień.
- To nie twoja wina. - odpowiedziała sucho.
- A może wyglądam nie tak jak powinienem? - dodał.
- To nie twoja wina Draco. -
- A może źle tańczyłem ,albo zaczęłaś się wstydzić tego że przyszłaś ze mną? - kontynuował podnosząc ton.
- To nie twoja wina. - odpowiedziała Hermiona i poczuła jak świeże łzy napływają je do oczu.
- Więc czyja do cholery?! - krzyknął. - Co zrobiłem że tak wspaniały wieczór zamienił się dla ciebie w koszmar, dlaczego nagle przestałaś się uśmiechać a zaczęłaś płakać?! Wiem że wszystko jest ze mną nie tak ,ale odpowiedz mi bo...
- To moja wina Draco! - przerwała mu Gryfonka. - Moja wina.. bo... bo wszyscy dookoła mają rację, a ja wciąż uparcie, coraz mocniej i głębiej wchodzę w to uczucie chociaż wiem jak to się skończy. Jestem taka głupia.. - powiedziała i spojrzała w jego zaskoczoną twarz. Serce zaczęło jej walić jak młotem i wydawało jej się że gdyby nie gorset, to już dawno wyskoczyłoby jej z piersi. - Kocham cię.. - powiedziała i poczuła jak wielki ciężar znika z jej ramion.
- Zakochałam się w tobie i wiem że to bez sensu, bo za kilka miesięcy znikniesz na zawsze z tej szkoły i już nigdy nie będzie mi dane rozmawiać z tobą tak jak teraz. Kocham cię Draco i przepraszam, bo wiem że jestem nikim. - dodała ze łzami w oczach i odwróciła się by zniknąć za drzwiami swojego pokoju. Jednak nim zrobiła choćby krok, poczuła jak jego ręka zaciska się na jej nadgarstku zmuszając ją tym samym do pozostania w miejscu.
- Nie jesteś nikim. - powiedział cicho.
Hermiona odwróciła się w jego stronę słysząc te słowa.
- Słucham? - zapytała.
- Nie jesteś nikim!- odparł hardo i w tym samym momencie przyciągnął ją do siebie. Jego usta były miękkie i ciepłe, tak samo jak jej. Myślała że to co się dzieje tylko jej się zdaje. Nawet gdyby chciała się uwolnić nie miała na to wystarczająco dużo siły. Zamknęła oczy i objęła go ramionami. Poczuła zawroty głowy, jakby nagle upiła się zbyt dużą ilością szampana. Gdy odsunął się od niej na kilka centymetrów wciąż obejmując ją w talii, zauważyła że oczy świecą mu jasnym blaskiem.
- Powtórz tamte słowa, powtórz tamto wyznanie. - poprosił.
Hermiona czując że ogarnia ją fala gorąca wypowiedziała to jeszcze raz.
- Kocham cię. - szepnęła.
Draco znów złączył ich usta w pocałunku i przybliżył Gryfonkę do siebie jeszcze bliżej. Pragnął jej mocniej, dłużej, bardziej. Czuł że oszalał z radości. Kocha go, tak mu powiedziała,a teraz jest z nim tak jak od dawna tego pragnął. Już nic go nie obchodziło. Więzy które do tej pory trzymały go jak na łańcuchu puściły niczym nadszarpany, zniszczony czasem sznurek. Pochłonięci sobą nie zauważyli jak Blaise wchodzi do salonu i widząc ich po cichu wycofuje się na korytarz. Po kilku chwilach, gdy oderwali się od siebie na moment Hermiona wzięła go za rękę i szepnęła patrząc mu w oczy.
- Chcę... być dzisiaj z tobą. - powiedziała i od razu się zarumieniła.
- Jestem tutaj. - odparł uśmiechnięty.
Gryfonka spuściła wzrok lecz po chwili znów na niego spojrzała i zaczęła prowadzić do jego pokoju.
- Hermiona? - Draco zmarszczył brwi i zatrzymał się w pół kroku. Gryfonka uwolniła swoją dłoń i zniknęła za drzwiami sypialni.
Poczuł jak jego serce przyśpiesza swój bieg. Nie był pewny czego do końca dziewczyna od niego oczekuje. Nie chciał źle odczytać jej sygnałów i sprawić że po chwili ucieknie z wrzaskiem. Wziął głęboki wdech i wszedł do swojego pokoju. Blask księżyca sprawiał iż w środku nie panowały egipskie ciemności, dzięki czemu zauważył że kasztanowłosa stoi obok łóżka i zdążyła już zdjąć buty.
- Ta suknia jest piękna, jednak ciężko w niej oddychać. - powiedziała i odwróciła się do Ślizgona plecami. - Pomożesz mi ją rozpiąć? - zapytała przerzucając włosy na jedno ramię.
Draco podszedł do niej i powoli, guzik za guzikiem, zaczął rozpinać jej gorset. Gdy skończył Gryfonka nie ruszyła się choćby o milimetr. Pełen emocji, lekko drżącymi rękami dotknął jej nagich ramion i pocałował w odsłoniętą szyję. Usłyszał jak Hermiona jęknęła z rozkoszy więc kontynuował pieszczotę. Nagle dziewczyna odwróciła się w jego stronę i pocałowała go w usta. Gdy przerwali pocałunek Hermiona jednym mocnym ruchem sprawiła że suknia opadła na podłogę, a ona została tylko w białej, koronkowej bieliźnie.
- Hermiono, czy ty... naprawdę tego chcesz? - zapytał.
Nie odpowiedziała mu, lecz przekroczyła leżącą pod nią suknię i stanęła naprzeciwko niego. Zdjęła mu frak i powoli zaczęła rozpinać guziki jego białej koszuli. Gdy rozpięła ją całkiem ściągnęła ją z jego ramion i odrzuciła w kąt. Zanim cokolwiek zrobiła wzięła jego lewą dłoń i odwróciła w ten sposób, by Mroczny Znak ukazał się jej w pełnej okazałości. Poczuła jak Draco zamiera. Przez chwilę gładziła jego przedramię, po czym przysunęła do niego swoje usta i pocałowała miejsce w którym znajdował się tatuaż. Spojrzała w jego zaskoczone oczy i powiedziała pewnym głosem
- Chcę. -
Jej gest wstrząsnął nim do głębi. Pokazała mu iż akceptuje go całego. Z całą jego przeszłością i brzemieniem jakie w sobie nosi. Nie umiał znaleźć w sobie odpowiednich słów więc zatopił palce w jej kasztanowych włosach i znów wpił się w jej malinowe, pełne usta. Poczuł jak Gryfonka rozpina mu pasek i opuszcza jego spodnie na podłogę. Po chwili Hermiona odsunęła się od niego i trzymając go za ręce położyła się z nim na łóżku. Wtulił się w jej dekolt, jakby w ramionach dziewczyny znalazł najbezpieczniejsze miejsce na świecie, a ona gładziła go po włosach i od czasu do czasu całowała w czubek głowy. Po kilku minutach, gdy ich oddechy się uspokoiły, podniósł się na ramionach i położył między jej nogami. Całując ją i delikatnie wodząc rękami po jej gładkim, miękkim ciele, powoli pozbył się jej, jak i swojej bielizny. Czuł że zaczynają płonąć mu policzki, co w jego życiu zdarzało się niezwykle rzadko.
- Draco?-
- Tak? - zapytał słysząc jej cichy głos.
- To mój pierwszy raz. - powiedziała zawstydzona.
- Prawdę mówiąc, mój też. - odparł i po chwili patrzenia sobie w oczy znów ją pocałował.

Podobno pierwsze razy, nie ważne czego by dotyczyły, zawsze są bolesne, niepewne i większość radzi by szybko o nich zapomnieć. Jednak oni nie czuli żadnej z tych rzeczy. Ich ciała połączyły się jak idealnie pasujące do siebie dwa elementy układanki. Serca biły w tym samym rytmie, oddechy układały się we wspólną pieśń. Jego pewność i siła dodawała jej odwagi. Jej miłość i oddanie pozbyła się wątpliwości z jego duszy. Byli jednym, chociaż nic tego wcześniej nie zapowiadało. Byli nierozłączni, chociaż przyszłość nie napawała ich optymizmem. Lecz ten wieczór był tylko ich i nic nie mogło tego zmienić. Czuli swoje oddechy i co chwilę patrzyli sobie w oczy by zapamiętać ich wyraz na zawsze. Na dworze panował siarczysty mróz, lecz w ich sercach płonęła żądza.
- Draco. - wyszeptała mu do ucha, na co on zamruczał z rozkoszą.
Dotykał jej ciała i doprowadzał ją do drżenia, jakby chciał zapamiętać ją całą dokładnie, wyryć w pamięci niczym w skale, na zawsze. Wiedział, że nawet gdyby już miał jej nigdy więcej nie zobaczyć, ona już na wieki będzie przy nim. Zapach jej skóry, drżenie jej ciała, szept delikatnego głosu. Nigdy nie czuł się tak szczęśliwy i smutny zarazem.
- Spójrz na mnie. -
Usłyszał jej głos i popatrzył w duże, brązowe oczy.
- Drżysz. - stwierdziła i czule dotknęła jego rozgrzanego policzka.
- Kocham cię. - powiedział po chwili i zauważył jak po twarzy Hermiony spływają łzy.
- Ja ciebie też. - szepnęła i pocałowała go namiętnie, by znów po chwili zatopić się w nieopisanej rozkoszy.

*

Przebudzała się powoli i jednocześnie czuła jak zaczyna boleć ją całe ciało. Jednak nie był to przykry ból, nie umiała tego nazwać, lecz nie czuła dyskomfortu. Przeciągnęła się niczym kot i spojrzała na prawo gdzie leżał Draco. Ku jej zaskoczeniu już nie spał, lecz opierał się na jednej ręce i wpatrywał w nią roześmianymi oczami.
- Dzień dobry. - powiedział i pocałował ją w usta.
- Dzień dobry. - odpowiedziała i zbliżyła się do niego by wtulić się w jego tors. Otoczył ją ramionami i pocałował we włosy.
- Wyspałaś się? - zapytał i pogładził wierzchem dłoni jej nagie plecy.
- Tak, a ty? -
- Nawet. - odparł. - Co powiesz na.. wspólny prysznic? - zapytał.
Hermiona wyczuła w jego głosie nutę zdenerwowania.
- Nie mam nic przeciwko. - odpowiedziała i uśmiechnęła się pod nosem.
- To chodźmy. - Blondyn puścił dziewczynę i wstał ubierając tylko bokserki. Hermiona okryła się prześcieradłem i choć wiedziała że za chwilę znów będzie naga, wolała drogę do łazienki pokonać będąc zakrytą. 
- Chwileczkę. – Malfoy zawrócił i wyjął z nocnej szafki ciemnofioletową fiolkę. Podszedł do Hermiony i podał jej ampułkę.
- Co to? – zapytała obracając fiolkę w dłoni.
- Eliksir antykoncepcyjny. – odparł. – Blaise dał mi kilka we wrześniu. Myślał że zacznę topić smutki w alkoholu i dziewczynach. – wzruszył ramionami i spojrzał na nią przepraszająco. – Jeden starcza na miesiąc. –  wyjaśnił.
Hermiona odkorkowała flakonik i jednym haustem wypiła jego zawartość. Przez moment poczuła w podbrzuszu uczucie mocnego chłodu, jednak po chwili wrażenie zniknęło.  Odłożyła pustą fiolkę na łóżko i wtuliła się w klatkę piersiową chłopaka.
-Chodź. – powiedział i ujął jej dłoń.
Szli trzymając się za ręce, lecz przed drzwiami do łazienki Hermiona zwróciła się w jego stronę.
- Czy mogłabym na chwilę zostać sama? -
- Oczywiście. - odpowiedział i puścił jej dłoń.
Gryfonka obiecała zaraz go zawołać, więc czym prędzej zamknęła za sobą drzwi i odrzuciła prześcieradło. Z zażenowaniem zauważyła że w kilku miejscach zdobią je duże, czerwone plamy. Automatycznie spojrzała między swoje nogi i zakryła usta dłonią. Na udach zastygła jej mała strużka krwi, więc natychmiast odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Po chwili zawołała w kierunki drzwi że może wejść. Mimo iż wczoraj Draco widział ją zupełnie nago, blask dnia sprawił iż poczuła ogromny wstyd. Chłopak zdjął bokserki i powoli wszedł do dużej kabiny. Pocałował Hermionę w usta po czym przejechał rękami po włosach, by woda zmyła resztki żelu.
- Przyjemnie. - mruknęła szatynka gdy ciepłe strumienie odprężyły jej ciało. Blondyn w międzyczasie wziął do rąk mydło i powoli rozpieniał je po ich ciałach.
- Lubię ten zapach. - stwierdził gdy mydliny już całkowicie zniknęły.
- Truskawkowy, jak mój szampon. - uśmiechnęła się Hermiona.
- Właśnie dlatego go lubię. - odparł i pochylił się by pocałować ją w obojczyk.
Hermiona dotknęła jego mokrego torsu i z każdą chwilą schodziła coraz niżej, aż w końcu usłyszała cichy jęk wydobywający się z ust Malfoya.

~

Zapach jajecznicy na bekonie wypełniał cały salon. Dwadzieścia minut po skończonym śniadaniu poszli umyć zęby, gdyż Hermiona uparła się że muszą to zrobić.
- Na twojej szczoteczce jest jakieś dziwne zwierzę. - stwierdził Draco biorąc ja do rąk i obracając w palcach.
- To dziobak i wcale nie jest dziwny. - powiedziała Hermiona odbierając mu z rąk swoją szczoteczkę.
- Jaki producent umieszcza na szczoteczce do zębów dziobaka? - zapytał zdumiony.
- Australijski.. - odpowiedziała trochę bardziej smutno.
Draco objął ją w pasie od tyłu i położył głowę na jej ramieniu.
- Obiecuję ci, że po skończeniu szkoły razem ich poszukamy. - powiedział i pocałował ją w policzek.
Hermiona uśmiechnęła się blado. Nie chciała myśleć o przyszłości, o zakończeniu szkoły i tego co ich wtedy czeka. Zaczęła myć zęby i starała się nie myśleć o zbliżających się Świętach.
Gdy kilka minut później razem usiedli na kanapie, wpadł jej do głowy pewien pomysł.
- Draco.. - zaczęła nieśmiało. - Wiem że Wigilię i pierwsze dwa dni Świąt spędzasz z mamą... Ale co z resztą? - 
- To znaczy? - zapytał i przerwał rozlewanie herbaty do filiżanek.
- Masz jakieś plany? Na resztę wolnego i Sylwestra? Ja będę cały czas w domu babci i pomyślałam, oczywiście jeśli będziesz chciał, że drugi tydzień ferii mógłbyś spędzić u mnie. - powiedziała i spojrzała na niego z przejęciem.
- A co na to twoja babcia? - zapytał.
- Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko. Spędzimy Święta same, więc.. -

- W takim razie w porządku. - odparł i podał jej filiżankę. - Chętnie poznam świat mugoli. - dodał i parsknął śmiechem widząc zszokowaną minę Gryfonki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz